5 April 2009

Kolonie Polskie

Jak obiecywalem ten artykol bedzie o polskiej kolonizacji i planowanych koloniach.
Juz wiecie o Kurlandii, polskim wasalu ktory kolonizowal Afryke i Ameryke, Polska rowniez probowala zdobyc kolonie, glownie dla polskiego rolnictwa dla ktorego bylo za malo ziemi w kraju. 

Kolonia w Kamerunie

W 1882 Stefan Szolc-Rogoziński zorganizował ekspedycję do Kamerunu, który w owym czasie był jednym z ostatnich niezbadanym rejonów świata. Wyprawa była oficjalnie wyprawą odkrywczą, jednak prawda była inna. Chodziło o znalezienie dobrego miejsca dla kolonizacji polskiej. Prawda wyszła na jaw w 1932, gdy jeden z uczestników owej ekspedycji Leopold Janikowski powiedział prawdę. Była to swoista kolonia Królestwa Polskiego w Kamerunie, lecz do dziś nie wiadomo jak miałaby funkcjonować, gdyż car zapewne by jej nie wspomagał.
Rogoziński dokonał wielu odkryć w Kamerunie. Wiosną 1884 r. pisał: "...główny kacyk, a mianowicie król Jerzy z Boty, oddał rządy nad swym krajem w moje ręce, wkrótce zaś poszli za nim i inni sąsiedni kacykowie. Nabyłem równocześnie własność ziemską owych klanów, posiadając takim sposobem i ziemię, i rządy nad krajowcami takowej". Oznacza to, że założył w Kamerunie kolonię. Miała około 30 km² powierzchni. Jednak podobnie jak to było z Gambią i Nową Kurlandią kolonia nie przetrwała długo. Jeszcze w 1884 pojawiły się okręty niemieckie. Niemcy w trybie ekspresowym rozpoczęli podpisywać układy z tubylcami i nabywać ich ziemię we władanie. Jakby tego było mało z drugiej strony nadciągali Brytyjczycy. Stefan Szolc-Rogoziński wiedział, że to już koniec. 28 sierpnia podpisał układ z Brytyjczykami, który głosił między innymi: "Jej Królewska Mość, Królowa Wielko-Brytanii i Irlandii etc. etc. stosując się do życzenia p. S. S. Rogozińskiego i Króla i Kacyka Boty, podejmuje się rozpościerać nad nimi i nad krajem znajdującym się pod ich władza i jurysdykcją Swą łaskawą opiekę i protekcję".
Mimo to na Kongresie berlińskim w 1885 cały Kamerun przeszedł pod władzę niemiecką (Kamerun Niemiecki).

Kolonie planowane za II RP

Angola

W 1928 Kazimierz Głuchowski (prezes Związku Pionierów Kolonialnych) wybrał się do Lizbony w celu rozpoznania możliwości kolonizacji w portugalskiej Angoli. Wkrótce do afrykańskiej kolonii wybrała się ekspedycja badawcza w składzie Franciszka Łypa, Jerzego Chmielewskiego oraz Bronisława Noiszewskiego. Według ekspedycji kraj nadawał się pod osadnictwo, ale wymagał dużej inwestycji, około 10 000 dolarów (8 tys. na zakup i urządzenie gospodarstwa w tym samochód oraz 2 tys. jako rezerwa, kurs dolara w 1928 to 1$= 8.9 zł). W wyniku tych pomyślnych prognoz, powstało wiele organizacji i spółek mających się zajmować kontaktami z Angolą. "Polangola" miała zajmować się sprawami handlowymi, natomiast spółka "Alfa" miała zajmować się osadnictwem. Pod koniec roku 1929 rozpoczęły się wyjazdy plantatorów z ramienia ZPK, byli to między innymi (podane również areały ich plantacji): Juliusz Gebethner – 2000 ha (Maria Krystyna), wyjechał po 1938 do Polski, hr. Michał Zamoyski – 1000 ha (Bao Serra), wyjechał po 1938, p. Dekański – 600 ha (Sandivii), wyjechał po 1938, p. Jesionowki – 600 ha (Chera), wyjechał po 1938, p. Rodziewicz – ?, wyjechał po 1939, Jerzy Chmielewski –? (wrócił przed 1938), inż. Paszkowski –? (wrócił przed 1938).
Rzeczą bardzo nieodpowiedzialną były różne publikacje na łamach prasy krajowej dotyczące Angoli. Miały one negatywny charakter, stworzono sztuczny szum wokół tej akcji, który się jej nie przysłużył. Doszły do tego jeszcze artykuły wprost zachęcające do zajęcia Angoli, należy jednak zaznaczyć, że były to tylko rewelacje prasowe. Pomimo to w ich wyniku, rząd Portugalii zaostrzył prawo imigracyjne w Angoli. W Polsce powstało wiele fikcyjnych spółek, które miały się zajmować osadnictwem w Angoli, bardzo wielu ludzi dało się oszukać. Ostatnim aktem sprawy angolskiej był pomysł zakupienia w 1938 roku większościowego pakietu akcji kompanii "Cabinda" za sumę 1,8 mln zł. Jednak nie wyszło to poza fazę projektów.

Peru

W roku 1927 rząd Peru nadał Kazimierzowi Warchałowskiemu koncesję osadniczą nad rzeką Ucayali. Obejmowała ona 500 000 ha. Miał on w zamian za nadaną ziemię osadzić na niej polskich osadników. Wobec niemożności spełnienia warunków, scedował on część swoich praw na spółkę "Kolonja Polska". Drugim polskim koncesjonariuszem na terenie Peru był "Amerykański Syndykat Kolonizacyjny", w zamian za osadzenie 3 000 rodzin osadniczych miał otrzymać 1 000 000 ha.
Koncesjonariusze dostali pozwolenie na werbunek w sumie 450 rodzin od rządu Polskiego (w roku 1930). Jednak akcja poniosła fiasko już po pierwszych transportach kolonistów. Klimat i warunki pracy były bardzo złe, i nie do zniesienia w porównaniu np. z Paraną. Rząd Polski musiał opłacić powrót osadników do Ojczyzny (zapewne było ich nie więcej niż kilkuset).

Paraná

Brazylijski stan Parana zdawał się być wymarzonym terenem dla zorganizowanego wychodźstwa. Było to miejsce wielkiej emigracji dla chłopów szukających ziemi przed I wojną światową. W latach 30. Paranę zamieszkiwało 150 000 Polaków (w tym Kurytybę i jej okolice około 45 000). Polacy w tym stanie stanowili 18,3% mieszkańców. Dodatkowo warunki rolnicze były bardzo dobre, klimat dość dobry a ziemia tania. Te właśnie czynniki kierowały polskich emigrantów ku Brazylii, LMiK postanowiła wziąć tę emigrację w zorganizowane karby.
W roku 1933 wyjechał do Brazylii gen. Stefan Strzemieński. Miał on się zapoznać w możliwościach zorganizowania akcji osadniczej w Paranie. Wykluły się z tego wyjazdu 2 koncepcje:
Tzw. "wielki plan", który przewidywał wybudowanie linii kolejowej z Riozinho do Guarapuavy (138 km) kosztem 11 mln zł. Miała ona połączyć osiedla podkurytybskie z przyszłymi terenami osadnictwa. W zamian za to otrzymano by 2 mln ha ziemi pod osadnictwo. W wyniku małego zainteresowania kapitału polskiego i braku wsparcia rządu nie doszło do realizacji planu.
Tzw. "mały plan", tez z kolei przewidywał przeprowadzenie ograniczonej akcji osadniczej finansowanej ze środków LMiK. Liga już 1934 przystąpiła do jego realizacji, zakupiono tereny byłego rezerwatu Indian i postanowiono stworzyć osadę Morska Wola, w dalszych planach chciano stworzyć osadę Orlicz-Dreszer. Liga w Paranie posiadała w sumie 30 000 ha. Akcję traktowano eksperymentalnie i doświadczalnie, miała być wzorcem dla następnych. Sama osada Morska Wola została podzielona na 286 działek po 25 ha i 62 działki miejskie po 100x60 metrów każda. Pierwsi osadnicy wyjechali w roku 1935. Koszt osadzenia jednej rodziny wynosił 3000 zł (bez kosztów biletów było to 735 zł, jak widać ogromną większość pochłaniały koszty podróży).

Zdjęcie z osady Morska Wola

W latach 30. do władzy w Brazylii doszedł Getulio Vargas, który sprawował władze dyktatorską i prowadził politykę nacjonalistyczną. Była ona skierowana głównie w Niemców, jednak jej pokłosie odczuwali też Polacy. Jak zwykle bez winy nie była hałaśliwa polska propaganda mocarstwowo-kolonialna. W wyniku nieprzychylnego stanowiska rządu Brazylii, opinii publicznej oraz braku zainteresowania emigracją do Brazylii (popularniejszym kierunkiem była Argentyna i Paragwaj), akcje zakończono w roku 1938. W jej wyniku w roku 1937 Morska Wola była zamieszkana w 50%. Oceniając akcje należy stwierdzić, że pomimo słusznego założenia jej przeprowadzenie nie obyło się bez rażących błędów.

Kolonie niemieckie i francuskie w Afryce

Jedną z największych bolączek Polski przed wojną było przeludnienie i brak ziemi dla chłopów, w osadnictwie i emigracji widziano lek na te problemy. W celu jego rozwiązania 9 maja 1936 odbyła sie konferencja w siedzibie Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Oficjalnie uzgodniono, że Polska musi pozyskać jedno z afrykańskich terytoriów. Rozważano przejęcie Togo i Kamerunu. Po Wielkiej Wojnie Francja i Wielka Brytania podzieliły między siebie dawne protektoraty (schutzgebiete) niemieckie. Polska nic nie otrzymała. Liga Morska i Kolonialna domagała się 10% wszystkich koloni niemieckich czyli od. 300 tys.km². Planowano przejąć Togo i Kamerun, lecz nie zgodziły się mocarstwa kolonialne zarządzające tymi terytoriami z ramienia Ligi Narodów (Anglia i Francja). Prekursor syjonistów Theodor Herzl planował utworzenie Izraela na obszarze Ugandy. Negocjowano z Francją nadanie Polsce Gwinei lub Madagaskaru (wtedy pojawiło się hasło Żydzi na Madagaskar). Planowano również akcję osadniczą w Boliwii, do której realizacji nie doszło przez wybuch II wojny światowej.

Liberia

W roku 1933 rząd Liberii zwrócił się do LMiK z propozycją nawiązania współpracy. Zapewne wpływ na tę decyzję miała słaba i niestabilna sytuacja w tej republice, tak samo wewnętrzna jak i międzynarodowa. Należy zaznaczyć, że Polska była sprawozdawcą spraw liberyjskich na łonie Ligi Narodów. W 1934 podpisano umowę pomiędzy LMiK (nie rządem Polskim) a Liberią. Postanawiała ona między innymi, oddanie w dzierżawę 50 plantacji o areale 60 ha każda w okolicach Wreppu Town (ok. 150 km od Monrovii), polskim plantatorom wybranym przez LMiK. Każdy z nich musiał posiadać kapitał w wysokości minimum 10 000 zł. Utworzono w Liberii konsulat honorowy. Konsulami byli Rudolf Rathaus i Stefan Paprzycki, konsulem Liberii w Polsce był dr Leo Sajous (rezydujący w Paryżu). Również LMiK zobowiązała się do wysłania specjalistów, którzy mieli za zadania doradzać rządowi liberyjskiemu, byli to Tadeusz Brudziński, doradca ekonomiczny i płk Jerzy Babecki zastąpiony przez dr Ludwika Anigsteina (doradcy sanitarni). Uchwalono również powstanie Towarzystwa do eksploatowania złóż mineralnych w Liberii. LMiK zobowiązywała się w tej samej umowie do zapewnienia wykształcenia 20 młodym Liberyjczykom w Polsce (9 z nich otrzymywało by od niej stypendia w wysokości 150 zł miesięcznie). Co należy podkreślić w umowie nie ma słowa o mitycznych 100 000 czarnych ochotników mających służyć w WP na wypadek wojny, lub przekształceniu Liberii w kolonie, tak samo nie ma żadnej wzmianki o konsultacji swoich poczynań zagranicznych. Autorem tych plotek był Janusz Makarczyk.
W sierpniu 1934 roku wyjechali do Liberii polscy plantatorzy. W ogóle w Liberii plantacje mieli następujący Polacy: Kamil Giżycki, Stanisław Szabłowski, Edward Januszewicz, Kazimierz Arnim, Zygmunt Brudziński wraz z żoną, Lesław Kopytyński, Jerzy Chmielewki i S. Golewski. Opiekowali się nimi przedstawiciele LMiK (Jan Bartoszczyk a po nim Stefan Paprzycki) wraz z konsulami. Plantatorzy otrzymali kredyty w wysokości 20 000 zł. Akcja nie uzyskała poparcia kół rządowych ani kapitału polskiego, dlatego była finansowana ze środków własnych LMiK. Utworzono Syndykat Handlowy, który zajmował się wymianą handlową z Liberią. Otworzono dwie faktorie, jedną w stolicy a drugą przy polskich plantacjach w głębi lądu. W ramach akcji handlowej wysłano do Afryki Zachodniej statek ss "Poznań". Polscy plantatorzy pomimo zapału borykali się z problemami. Ujawnił się przede wszystkim brak znajomości zasad rolnictwa prowadzonego w tropikach. Plantacje były nierentowne, sukces osiągnięto dopiero przy pomocy i dzięki radom dyrektora służby rolnej Cote d'Ivoire, pana Castelli. Był to już okres, kiedy LMiK wycofywała się ze swoich działań w Liberii.
Polskie działania wywołały zaniepokojenie wśród mocarstw kolonialnych, a szczególnie u opiekuna Liberii - USA. Należy jednak podkreślić, że nie tyle obca propaganda czy niechęć Liberii do Polski spowodowały zakończenie akcji, lecz brak doświadczenia Polski w tego typu akcjach oraz brak dostatecznie dużego kapitału. Było w tej akcji więcej romantyzmu, związanego z przygodą podróżnika niż zmysłu przedsiębiorczego kapitalisty.
O polskiej akcji w Liberii powstało wiele książek w okresie międzywojennym, min. "Ze Lwowa do Liberii" dr Jana Hirschlera (który wraz z żoną mieszkał w Liberii i prowadził badania botaniczne), opracowanie geograficzne "Liberja" kpt. Feliksa Kopczyńskiego. Obok nich ukazały się książki typowo podróżnicze i wspomnieniowe jak "Wężowa Góra" Kamila Giżyckiego czy "Liberia, Liberyjczyk, Liberyjka" Janusza Makarczyka. Również ciekawymi lekturami w tym temacie są książki takie jak "Liga Morska i Kolonialna 1930-1939" Tadeusza Białasa czy "Kolonie Rzeczypospolitej" Marka Kowalskiego.

Mozambik 

Zainteresowanie terenami Mozambiku, zrodziło się w umysłach planistów z polskiego MSZ pod koniec lat 30. Głównym propagatorem akcji osadniczej i handlowej na tym terenie był inż. Emil Surycz, współwłaściciel farmy Belmonte, a następnie jako właściciel plantacji Chicamba Real w Mozambiku. Później zarządzał kopalnią miedzi "Edmundian". On był pomysłodawca nabycie terenów "LACERDY" pod polskie plantacje. Zakupiono by 20 000 ha, pod 100 plantacji. Koszt tej akcji szacowano na około 14 800 funtów szterlingów (370 000 zł) plus pożyczki dla osadników w wysokości 11 000 zł dla każdego uzyskane od Międzynarodowego Towarzystwa Osadniczego.
W Polskiej prasie ukazywały się artykuły o zabarwieniu imperialistycznym i kolonialnym, które nawoływały wręcz do zajmowania siłą kolonii innych państw. Były to jednak tylko rewelacje prasowe. Akcja zainicjowana przez E. Surycza nie doszła do skutku ponieważ przerwała ją II wojna światowa. Poczyniono jednak pewne przygotowania i powołano spółkę Surycz-Dyjas, która eksploatowała miedź i mikę, oraz z premiliarzu budżetowym na rok 1939-1940 zarezerwowano kwotę 395 000 zł na zakup terenów plantacji "Lacerda" oraz na wszystkie koszta przygotowawcze związane z inwestycjami na tym terenie.

Antarktyda

W marcu 1939 polskie MSZ wysłało do ambasad w Waszyngtonie i Londynie tajne pisma z prośbą o informacje, które części Antarktydy należą do USA i Wielkiej Brytanii, a które są niezajęte. Miało to pytanie zapewne na celu wzmocnić sytuację międzynarodową Polski i podnieść prestiż państwa. Żadnych realnych planów z tym kontynentem nie wiązano.

Liga Morska i Kolonialna

Organizacja społeczna, która powstała w 1930 z przekształcenia Ligi Morskiej i Rzecznej. Kierował nią generał Mariusz Zaruski. Powstała z inicjatywy kontradmirała rosyjskiej floty Kazimierza Porębskiego.
Jej celem było pozyskanie terenów pod osadnictwo lub kolonie dla Polski (np. w Brazylii, Peru, Liberii, terytoriach zamorskich Francji). Działała na rzecz rozbudowy floty morskiej i rzecznej. Wydawała miesięcznik "Morze" i kwartalnik "Sprawy Morskie i Kolonialne". W 1934 kupiła cześć brazylijskiego stanu Paraná i założyła tam osiedle dla polskich kolonistów – Morska Wola. W latach 30. XX w. prowadziła zbiórkę pieniędzy na Fundusz Obrony Morskiej. Podpisała umowę z Liberią dotyczącą współpracy gospodarczej i kulturalnej.
Rezultatem tej zbiórki było m.in. zbudowanie okrętu podwodnego "Orzeł" i ścigaczy morskich. W 1939 liczyła prawie 1 mln członków. Zaprzestała działalności po rozpoczęciu II wojny światowej. W 1944 została reaktywowana pod nazwą Liga Morska i ostatecznie zlikwidowana w 1953.

Troche dlugie ale interesujace (mam nadzieje;) Jak zwykle czekam na komentarze:)

2 comments:

Anonymous said...

Ciekawy artykuł. Dziękuję za to dość szczegółowe opracowanie :)

gen. Wrangel said...

skopiowane z wiki i jednego forum,
warto podać skąd jest "artykuł"